piątek, 1 lipca 2016

"Grecy umierają w domu" Hubert Klimko-Dobrzaniecki

   Przedziwna, dwutorowa powieść o rodzinie, miłości, tęsknocie, patriotyzmie, dojrzewaniu i poszukiwaniu siebie. Jeden wątek to piszący powieść Sakis, dorosły mężczyzna, a raczej chłopiec w ciele mężczyzny. Samotny, bezdzietny pisarz, który w trakcie tworzenia nie jada, lecz pali i pije kawę. Niby nikogo nie potrzebuje, ale wciąż czegoś mu brakuje, niby celowo się z nikim nie związał, ale chętnie odnajduje się w towarzystwie kobiet.

   Drugim torem jest opowieść o rodzinie widziana oczyma małego Sakisa. Rudowłosy, niski mężczyzna i cicha, pracowita matka. Grecy, którzy osiedlili się w Polsce i wsiąkają w jej kulturę, aczkolwiek nie do końca. Ten wątek początkowo mnie nudził, miałam dość Posejdona i jego durnych pomysłów, począwszy od poszukiwania cykad, kończąc na różnorakich pomysłach na biznes. Ale żal mi było tej biednej rodziny, która z racji wojny domowej przeniosła się ze słonecznej, pięknej Grecji do szarej, komunistycznej Polski. Sakisowie nie znają języka, toteż są postrzegani jako obcy, inni i dziwni. Ojciec Sakisa snuje opowieści o morskich wyprawach i tęskni za swoim krajem. Matka próbuje wiązać koniec z końcem robiąc wykwintne potrawy z niczego. Koniecznie należy przeczytać jakie dania jedli Sakisowie, ja nie zdradzę :)  Ale powiem Wam, że żal mi było chłopaka o greckim imieniu i urodzie, który żyje i uczy się w polskiej szkole, nie do końca wiedząc kim jest i w co wierzyć.

www.aros.pl

   Powieść pisana jest ciekawym językiem. Niezwykłe połączenie literatury i reportażu, powieści i poezji. Proste, szybkie dialogi, niesamowite rymowanki i ciekawe wyliczanki, chociaż motyw z damską torebką przesadzony i nudny. Ta powieść wciąga i zaciekawia, ale też powoduje, przynajmniej u mnie zatrzymywanie się na poszczególnych stronach. Czasem tak zachwycały mnie te słowne gierki, że musiałam przeczytać je dwu, albo trzykrotnie.

 "Spodnie jakieś? Chcę spodnie montana! E, tam montana, krzywi się. Dlaczego? Poznać barana po spodniach montana, mówi Tatul przejęty. Zerknij na leviski, lee, wranglery, a nie montany, synku mój miły, syneczku cacany. A mogę je wszystkie? Bierz wszystkie, bierz różne fasony, będziesz sobie zmieniał jak modniś szalony. To ja ogrodniczki dżinsowe chcę, Tato i sztruksy bordowe, szare leviski, lee jasne, dakoty brązowe." itd.


Napisalibyście tyle o spodniach? Z rymami? ;)

Finał. No cóż, grecka rodzina, greckie mity, grecka tragedia... Poza tym nigdzie nie znajdziecie papugi, która myśli, że jest cykadą
Zdecydowanie polecam. Nie jestem w stanie odpowiednio ubrać w słowa tej przecudnej książki, czekam więc na jakąś "lepszejszą" recenzję ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz