środa, 10 sierpnia 2016

"Joyland" Stephen King

Devin to typowy młody chłopak z głową pełną marzeń i złamanym sercem. Nie potrafi zapomnieć o straconej miłości i oddaje się pracy. Zostaje pracownikiem w lunaparku "Joyland" gdzie robi praktycznie wszystko. Poznaje też historię morderstwa młodej dziewczyny w tunelu strachu. Ale to zabójstwo jest tutaj sprawą poboczną. Jeśli spodziewasz się strachu, napięcia i krwi to dostaniesz tylko troszkę. Ta książka jest klimatyczną historią o życiu, śmierci, miłości i samotności. Główny bohater za sprawą poznanych osób przemienia się z chłopca w mężczyznę. Nie za sprawą pracy i konfrontacji z mordercą, ale za sprawą umierającego Mike' a. Początkowo chroniony przez matkę mały chłopiec zaprzyjaźnia się dużym chłopcem. A wszytko zaczyna się od latawca z twarzą Chrystusa... Nie wierzę, że znajdzie się czytelnik, którego nie poruszy ten wątek. Okazało się, że King jest nie tylko mistrzem horroru, ale także rewelacyjnym gawędziarzem. Czytając tę książkę czujesz dystans i tęsknotę z jaką dorosły już Devin opowiada o młodzieńczej miłości, romansie z starszą kobietą, o dziwnych wakacjach, o ciężkiej pracy i przyjaźni z małym chłopcem, któremu nie będzie dane dorosnąć. Najmocniej uderzył we mnie wątek, gdy Mike bawi się pierwszy i ostatni raz w wesołym miasteczku. Trochę smutku, trochę radości i zabawy, trochę miłości i rozstań.

"Kiedy człowiek ma dwadzieścia jeden lat, życie to mapa drogowa. 
Dopiero w wieku dwudziestu kilku lat zaczyna podejrzewać, 
że przez cały czas patrzył na tę mapę odwróconą dołem do góry, 
a jako czterdziestolatek wie to na pewno. 
Kiedy dobija się sześćdziesiątki, możecie mi wierzyć, 
jest zagubiony jak cholera."

wtorek, 9 sierpnia 2016

"Stan zdumienia" Ann Patchett

Marina jest naukowcem pracującym dla farmakologicznego koncernu Vogel, którego szefem jest Pan Fox, prywatnie jej partner. Kochankowie, których dzieli spora różnica wieku, ukrywają swoje uczucia ze względów zawodowych, ale nie o ich romans tutaj chodzi. Kluczową sprawę odgrywa Anders, naukowiec, mąż i ojciec trojga dzieci. który wyjechał do Amazonii w celu pracy nad nowym lekiem. Niestety nie wrócił, a prowadząca badania lekarka wysłała suchą informację o jego śmierci do Vogla:

"Piszę, by przekazać przykrą wiadomość o doktorze Eckmanie, który zmarł wskutek gorączki nocą dwa dni temu. Wziąwszy pod uwagę nasze położenie, ten deszcz, uciążliwe procedury biurokratyczne państwa (zarówno tego, jak i waszego) oraz ważną rolę, jaką w naszym przedsięwzięciu odgrywa czas, postanowiliśmy pochować go tutaj w zgodzie z jego chrześcijańską tradycją. Muszę panu powiedzieć, że było to niełatwe zadanie. Co się tyczy misji doktora Eckmana, zapewniam pana, że robimy postępy. Zachowam jego nieliczne rzeczy dla żony, ufając, że przekaże jej pan te wieści wraz z moimi wyrazami współczucia. Przetrwamy mimo wszelkich komplikacji.
Annick Swenson”

Po przekazaniu przykrej wiadomości rodzinie Marina postanawia pojechać, bo ustalić szczegóły śmierci Andersa i znaleźć jego ciało. To nie była jej decyzja, ale żony zmarłego, która nie wierzy w jego śmierć i jej partnera, a zarówno pracodawcy - ciężko jej odmówić tym dwóm osobom i podejmuje to trudne wyzwanie. Już przed podróżą ma dość, gdy lek przeciwko malarii powoduje nasilone koszmary, a potem już jest tylko gorzej. Na lotnisku ginie bagaż Mariny, w którym poza ubraniami i kosmetykami jest także telefon. Kobieta nie może skontaktować się z Foxem, ani zmienić ubrania, a zewsząd otaczają jej różnej wielkości owady. Jedne wkłuwają się głęboko pod skórę, inne tną ją niczym żyletka powodując a krwawienie, a jeszcze inne zostawiają wielkie, czerwone górki na ciele. Czytasz książkę i jest ci duszno, brudno i gorąco. Czujesz ten ciężki klimat i świąd skóry spowodowanej ugryzieniami. Barwny język, przemyślana narracja i niesamowity klimat to wielkie atuty tejże książki.

books.google.pl

Ann Patchett to autorka godna polecania, uhonorowana nagrodami i doceniona za granicą. Określana jako sympatyczna, zwykła kobieta. Poza tym, że pisze, jest także właścicielką księgarni! Ja usłyszałam o niej niedawno i skorzystałam z jednej ze Znakowych promocji, aby kupić książkę. To nazwisko na pewno pozostanie w mojej pamięci, jako godne uwagi.

niedziela, 7 sierpnia 2016

"Chata" William P. Young

Normalna rodzina jakich wiele. Ona jest pielęgniarką, on pracuje w domu przy komputerze. Są cudownymi rodzicami. Mack zabiera dzieci na wakacje. Piękne krajobrazy, miło spędzony czas zaburza pewna okropna historia. Dwójka starszych dzieci wywraca się w kajaku, ojciec biegnie im na ratunek, a gdy wraca nie może odnaleźć najmłodszej córki Missy. Działania policji doprowadzają do starej, opuszczonej chaty, w której znajduje się zakrwawiona, czerwona sukienka dziewczynki. Okazało się, że człowiek, który ją porwał zamordował już wcześniej inne dzieci zawsze zostawiając czerwoną biedronkę, z adekwatną do liczby morderstw ilością kropek. Zawsze też ukrywał ciała tak, że nigdy ich nie odnaleziono.

Parę lat później w skrzynce na listy Mack odnajduje list, w którym ktoś podpisujący się jako Tata zaprasza go pamiętnej chaty. Ojciec Macka już dawno nie żyje, więc jedyne skojarzenie, jakie mu przychodzi do głowy to Bóg, do którego jego żona Nan zwraca się właśnie Tato.

Mac wyrusza w podróż, zmagając się z silnym lękiem. Wejście do chaty stanowi nie lada wyczyn dla jego udręczonej duszy. A kiedy już się tam znajduje...

 "Może istnieje nadracjonalność: coś, co wykracza poza normalne definicje faktu albo logikę opartą na danych i ma sens tylko wtedy, jeśli się zobaczy większy obraz rzeczywistości. Może właśnie tam jest miejsce na wiarę."


Wiara, Bóg i jego oblicze to temat kontrowersyjny. Obraz Boga przedstawiony w książce przypadł mi do gustu. Dlaczego? Przeczytajcie. Kto mnie zna od razu zorientuje się w czym tkwi moje pozytywne nastawienie. Bohater książki miał piękny sen, który pomógł mu uporządkować swoje życie, zmierzyć się z emocjami i w najprostszy sposób wybaczyć i kochać. Może istotnie zesłał mu go sam Bóg?

Ogólnie cała opowieść okrzyknięta bestsellerem jest bardzo ciekawą pozycją, ale brakuje w niej emocji. Śmierć dziecka, smutek, strach, wiara. Tematy poważne, smutne i ważne, ale ja jakoś tego nie czułam. Cała książka opiera się na "odczarowaniu" obrazu Boga, przekazaniu sensu wiary i miłości i... wciśnięciu w nasz umysł swoich na ów temat poglądów.

sobota, 6 sierpnia 2016

"Żółte cytrynki" Kajsa Ingemarsson

Piwnica, a w niej młoda dziewczyna obmacywana przez swojego szefa, który wyraźnie dąży do sfinalizowania swych zamiarów. Zwieńczeniem sytuacji jest jednak nie seks, lecz rozbicie jednej z najdroższych butelek wina w prestiżowej restauracji, gdzie Agnes była kierownikiem sali. Dziewczyna na skutek swojego oporu i nieszczęsnej butelki traci pracę. Wraca do domu, zrozpaczona dzwoni do swojego chłopaka, który przez telefon obwieszcza, że z nią zrywa. Dziewczyna chwilowo załamuje się, ale pocieszenie odnajduje w rodzinie i przyjaciółce. Już wkrótce wszystko się odmieni. Po chwilowej, niezbyt obiecującej pracy w obskurnym barze dziewczyna trafia na swojego znajomego, który zatrudnia ją w powstającej dopiero restauracji. Dzięki sugestiom Agnes lokal ma żółte ściany, misy pełne cytryn i nazywa się "Żółte cytrynki"



Uczucia, przyjaźń, miłość, rodzina to motywy przewodnie tej historii z urokliwą restauracją w tle. A do tego trudne wybory i ich konsekwencje, koleje losu i zwyczajne życie zwyczajnej dziewczyny. Wielkim plusem tej historii jest przyjemna, bezpretensjonalna i wciągająca narracja, ale wkurzała mnie przewidywalność. I ta okropna okładka! Ni mniej książkę polecam. Świetne, odprężające czytadło z ogromną dawką optymizmu. Jeśli ktoś lubi książki lekkie i łatwe, to ta jest właśnie dokładnie w tym typie. Szału nie ma.

czwartek, 4 sierpnia 2016

"Cmętarz zwieżąt" Stephen King

Sympatyczna rodzina Creedów przeprowadza się do nowego, urokliwego domu. Już sam początek przeprowadzki zaczyna się koszmarnie. Nie mogą znaleźć kluczy do domu, młodsze dziecko zostaje ugryzione przez osę, Louis i Rachel są wkurzeni i zmęczeni. Z pomocą przychodzi nowo poznany sąsiad Jud Crandall, który będzie im towarzyszył prawie do ostatnich stron tej powieści. Kolejne dni mijają na rozpakowywaniu i aklimatyzacji. Sympatyczny sąsiad ostrzega rodzinę przed niebezpieczną drogą obok ich domu i pokazuje okolicę.

Podczas jednej z wypraw, okazuje się, że za ich domem jest droga prowadząca na leśną polanę, na której znajduje stworzony przez dzieci cmentarz dla zwierząt z małymi nagrobkami okraszonymi imionami psiaków, kotów i świnek morskich. Rachel nie jest zachwycona tym miejscem. Boi się, że wizyta na cmentarzysku może źle wypłynąć na córkę Ellie, co jest punktem zapalnym prowadzącym do kłótni między małżonkami. Już na tym etapie powieści nasunęły mi się dwie refleksje. Pierwsze dotyczyła dzieci i ich uświadamiania odnośnie śmierci. To bardzo trudny temat dla rodziców, z jednej strony nie chcą straszyć dzieci, z drugiej nie mogą zataić prawdy. Śmierć jest częścią życia, mały człowiek musi mieć taką świadomość, ale jak subtelnie i prawidłowo przekazać dziecku tę prawdę życiową?
Drugim tor moich myśli biegł ku pojęciu jakim jest małżeństwo, począwszy od kłótni i złości, skończywszy na zaufaniu i miłości. King często porusza temat małżeństwa, a ja zapisuję najciekawsze cytaty z jego książek na temat związków damsko-męskich. W tej książce jest ich mnóstwo, a najbardziej zastanowił mnie ów fragment:

"Często podejrzewał, że jedną z rzeczy pozwalających im utrzymać małżeństwo w czasach, gdy każdy rok przynosił wieści o rozpadzie związków kolejnych przyjaciół, było poszanowanie tajemnicy, na wpół dostrzeżonej, lecz nigdy nie dopowiedzianej myśli, że w gruncie rzeczy coś takiego jak małżeństwo, związek nie istnieje - każda dusza trwa samotnie, nie poddając się próbom racjonalizacji. To właśnie była tajemnica. I nieważne, jak dobrze zna się swojego partnera, od czasu do czasu każdy natrafia na niespodziewany mur bądź wpada w nieoczekiwaną pułapkę. A czasami (dzięki Bogu nieczęsto) natrafiamy na chwilę absolutnej obcości, coś jak niewidoczna turbulencja, która bez żadnych przyczyn może wstrząsnąć samolotem - przekonanie, przeświadczenie, którego istnienia nigdy się nie podejrzewało, tak osobliwe (przynajmniej dla nas), że wydaje się niemal graniczące z psychozą. A wówczas trzeba stąpać bardzo uważnie, jeśli ceni się swoje małżeństwo i spokój ducha. Należy pamiętać, że gniew z powodu podobnego odkrycia to domena głupców wierzących, iż jeden umysł może naprawdę poznać drugi."

Ale wracając do książki... Louise zaczyna swoją pracę jako lekarz kampusu akademickiego. Spodziewa się gorączki, wszy, drobnych zadrapań, ale bardzo szybko staje się świadkiem okrutnego wypadku i towarzyszem ostatnich minut umierającego studenta. Mimo faktu, iż śmierć nie jest dla niego niczym nowym nawiedzają go dziwne koszmary, chociaż ów największy dopiero przed nim. Wszystko zaczyna się w momencie gdy Rachel i dzieci jadą na święta do jej rodziców, a Louise zostaje w domu sam z kotem sześcioletniej córeczki Winstonem Churchillem.. Zwierzątko zostaje przejechane przez ciężarówkę, a sąsiad i jednocześnie już przyjaciel wpada na pewien pomysł... Wszystko co dzieje się potem jest dziwne, mroczne i złe. Poznajcie Churcha, dzikiego, dziwnego kota...



Na początku byłam rozczarowana, chciałam się bać, bo to ponoć bardzo straszna książka, a tutaj jakaś rodzinna sielanka. Od powrotu kota przewidywałam, że stanie się coś jeszcze gorszego i już wiedziałam jak książka się skończy, jednakże taki rozwój akcji zmroził mnie totalnie. Jestem matką. Czytanie o chorobach i śmierci dzieci zawsze wywołuje we mnie silne emocje. Długo nie mogłam się pozbierać po tej historii. Autor pokazał, że najgorszym koszmarem nie są jakieś dziwne złe istoty, duchy, zjawy i diabły, ale śmierć bliskich.

Poza tym King udowadnia, że poza podsycaniem napięcia i grozy jest także dobrym powieściopisarzem. Wspaniale opisał poszczególne postaci, począwszy od głównego bohatera Lousia, wraz z jego rodziną, poprzez krzepkiego, poczciwego Juda, aż do pewnego siebie, bogatego teścia. Każdy jest inny, charakterystyczny i ciekawy. Jednakże najważniejsza w tej historii jest groza, przekraczająca moją fantazję.

"Nie należy wierzyć, iż istnieją granice grozy, którą zdolny jest przyjąć ludzki umysł. Wręcz przeciwnie, wszystko wskazuje na to, iż w miarę jak ciemność staje się coraz głębsza, głębia owa zaczyna rosnąć wykładniczo - i choć nie chcemy tego przyznać, to doświadczenie podpowiada nam, iż kiedy koszmar staje się dość czarny, groza zaczyna rodzić grozę, a jedno przypadkowe zło płodzi następne, często rozmyślne złe czyny, póki w końcu wszystkiego nie pochłonie ciemność. Najstraszniejszym zaś pytaniem pozostaje to, ile dokładnie grozy może znieść ludzki umysł i wciąż zachować niezłomną, nieugiętą łączność z rzeczywistością. Trudno ukryć, że podobne wydarzenia mają w sobie coś z absurdu. W pewnym momencie wszystko staje się zabawne. Możliwe, że w tej właśnie chwili nasze zdrowie umysłowe zaczyna albo ratować się przed upadkiem, albo też załamywać i pękać. To moment gdy człowiekowi wraca poczucie humoru."

środa, 3 sierpnia 2016

"Kieszonkowy atlas kobiet" Sylwia Chutnik

Wstrząsająca opowieść o życiu pełnym strachu, marzeń, urojeń i inności. Tłem jest nędzne osiedle pełne pijaczków, odrapane klatki, biedne mieszkania i bazarek. Bohaterkami są kobiety. Skrzywdzone przez los, inne, dziwne. Pierwsza to Czarna Mańka, bazarówa szorująca kibel i buty. Kobieta samotna, zdradzona żona, bezpłodna matka, która jednak rodzi dziecko i wozi je w starym wózku. Pijana, brudna, śmierdząca i wychudzona, słodko przemawiająca do pustki w wózki, budzi lęk i postrach. Wykluczona nawet przez największych wykolejeńców i własną rodzinę wybiera jedyną możliwą drogę. Smutna i ciężka do udźwignięcia opowieść. Powinna być na końcu. Druga historia dotyczy łączniczki Marii, która ciągle żyje w bunkrach, wśród wybuchów bomb, pomimo tego, że w jej kamienicy takie rzeczy nie mają miejsca. Pani Maria chodzi do lekarza, łyka leki, ale samotność, demencja i przeżycia młodości mają większą siłę przebicia. Trzecią bohaterką jest pan Marian. Właśnie tak, on jest nią, on jest najbardziej kobiecy z nich wszystkich. Według mnie najlepsza historia i z jej powodu warto sięgnąć po "Kieszonkowy atlas kobiet". Ostatnia historia mówi nam o Marysi, nietypowej księżniczce wciskającej żelki w szczeliny bankomatów i zamków. Dziewczynce z dobrego domu, która nocą wpada na różne pomysły... A wszystkie mają na imię Maria. O najświętszej Panience Marii też tu przeczytacie.



Autorka otrzymała za tę książkę Paszport Polityki, książka jest powszechnie znana, wielbiona i chwalona, albo krytykowana, dlatego też omijałam ją szerokim łukiem. Ponoć o menelach, ponoć pełna przekleństw, ale znów taka intelektualna. Pomyślałam, że to nie dla mnie. Sławna kobieta, nagradzana pisarka, trudny temat, to już kiedyś było i nazywało się Masłowska, rzuciłam w kąt po kilku stronach. Ale Chutnik to nie Masłowska. Skoro podobały mi się jej felietony, to dałam szansę książce i się nie rozczarowałam.

Pomimo trudnej tematyki książkę czyta się lekko.W końcu coś, od czego nie mogłam się oderwać. Płynność stylu, natłok słów, trafne opisy, snucie opowieści w taki sposób, że czekasz na ciąg dalszy. Coś pomiędzy starą bajarką, która wie jak i co opowiadać, a podnieconą nastolatką, która świeżo i mocno snuje niedawno widziane historie.

wtorek, 2 sierpnia 2016

"Uwaga na marzenia" Monika Gabor

Współczesna historia opowiadająca losy trzech kobiet, a w zasadzie dwóch, bo jedna z nich Julia jest jakoby przewodnikiem i spowiednikiem swoich przyjaciółek. Opowieść zaczyna się na słonecznym, zaśnieżonym stoku, gdzie Julia spotyka Marcina, męża Marty z Zuzą, która definitywnie jest kimś więcej, niż koleżanką. Kobieta nie kryje zaskoczenia i szoku, nie daje się także namówić na milczenie niewiernemu mężowi przyjaciółki. Po powrocie opisuje zaistniałą sytuację Marcie. Zdradzona żona podejmuje pewne decyzje.

Druga przyjaciółka Julii to Iza. Matka, żona i kochanka, która chce zakończyć swoje małżeństwo na rzecz nowopoznanego Macieja. Z racji pragnienia szybkiego i kulturalnego rozwodu kobieta nie podejmuje tematu swojej nowej miłości z mężem, ale wiedzą o nim rodzice i najlepsza przyjaciółka Julia. Iza marzy o szybkim rozwodzie i nowym, idyllicznym życiu. Wszystko wydaje się jej takie proste i piękne. Nowy facet, nowe życie, nowy dom, nowe dziecko. Ale życie nie jest łatwe, a miłość nie jest receptą na wszystko.

Autorka podejmuje powszechny i niełatwy temat rozwodu. Przedstawia go z różnych pozycji i przyczyn. Gdzieś tam w tle czają się pytania, na które nie da się jednoznacznie odpowiedzieć. Czy warto rozbić rodzinę dla miłości? Wyobraź sobie, że już nic czujesz, a poznajesz tę mityczną, drugą połowę. Najlepiej zapomnieć, wmówić sobie, że to tylko zauroczenie i trwać w życiu małżeńskim, zwłaszcza, jeśli to małżeństwo posiada dzieci. Z drugiej strona każda zakochana osoba powie: "a co z moim szczęściem?" Co zrobić w przypadku zdrady? Większość z was powie: "odejść! Chciał to ma, niech spada do tej... " A jeśli macie dzieci, czy wspólny dom na kredycie to wtedy sytuacja się komplikuje. A co gdy zdradę przebaczysz? Wszystko wróci do normy i będzie jak dawniej? Czy też będziesz wiecznie zestresowanym, dożywotnim szpiegiem swojego męża? Ten e-book choć napisany prostym językiem może skłonić do podobnych refleksji. Z autopsji wiem, że sprawa jest niełatwa. Owszem, można mieć szybki, kulturalny rozwód, ale miesiące przed i po nim są koszmarem... Nigdy nie wiadomo czy podjęte przez nas decyzje są właściwe...

Zapomniałam o Julii. Mądra, bogata psycholog, żona swojego męża, cudowna matka, dobra kobieta. Aż mdło. Publikacja kończy się tak, jak się zaczęła. Julia śmiga na stoku, tym razem z większą ochotą, niż poprzednio, tym razem nie spotyka niewiernych mężów, ale oddaje się refleksji dotyczącej spełnionych marzeń, na które trzeba uważać. Zaletą tej książki jest prosty język i fajny podział na cztery pory roku. Wadą zbyt prosta fabuła i brak wyrazistości postaci. Wiemy czyimi żonami i matkami są Marta, Iza i Julia, wiemy niewiele o ich wyglądzie, a jeszcze mniej o osobowości. Taka lekturka na dwa wieczory. Jak na babskie czytadło nieźle.


Serdeczne podziękowania dla RW2010 ze recenzencki egzemplarz

niedziela, 31 lipca 2016

"Znak" Raymond Khoury

Na Antarktydzie następuje rozpad lodowca. Zjawisko jest filmowane i emitowane na cały świat, a relacjonuje je Grace Logan. W pewnym momencie ona, ekipa telewizyjna, a wraz z nimi widzowie na całym świecie są świadkami niesamowitego zdarzenia. Na niebie pojawia się świetlisty znak. Nikt nie wiem dlaczego i co oznacza, ale na pewno stoi za tym jakaś ogromna siła. Ufo, znak od Boga czy sprytna manipulacja? Kolejne rozdziały przeprawiają nas przez setkę bohaterów, w tym Matta Sherwooda, człowieka demolkę, drobnego złodziejaszka ze stali, który pokonuje gang szalonych naukowców i ich gorylów. Matt jest nie do zdarcia, tam gdzie inni giną od ciosów, lub kul on brnie nieustraszenie do przodu, zabijając jednym ciosem. Litości... Czekałam tylko, aż w finalnej scenie zmiecie łokciem jakiegoś oprycha i prześpi się z Grace doprowadzając ją do setki orgazmów na minutę. Niestety nie doczekałam się, bo wróćmy do najważniejszego, czyli tajemnego znaku, który okazał się wielką ściemą. Cała książka to wielka ściema. Kusi okładką, zachęca fabułą. Piękna dziennikarka, uduchowiony zakonnik mieszkający w samotni, lodowce, pustynia, pościgi, wyścigi, bójki, zdrady, kłamstwa, pieniądze i śmierć. Wszystko i nic. Nie wiem jakim cudem doczytałam do końca, ale zdecydowanie odradzam. Będę się wystrzegać tego autora.