niedziela, 31 lipca 2016

"Znak" Raymond Khoury

Na Antarktydzie następuje rozpad lodowca. Zjawisko jest filmowane i emitowane na cały świat, a relacjonuje je Grace Logan. W pewnym momencie ona, ekipa telewizyjna, a wraz z nimi widzowie na całym świecie są świadkami niesamowitego zdarzenia. Na niebie pojawia się świetlisty znak. Nikt nie wiem dlaczego i co oznacza, ale na pewno stoi za tym jakaś ogromna siła. Ufo, znak od Boga czy sprytna manipulacja? Kolejne rozdziały przeprawiają nas przez setkę bohaterów, w tym Matta Sherwooda, człowieka demolkę, drobnego złodziejaszka ze stali, który pokonuje gang szalonych naukowców i ich gorylów. Matt jest nie do zdarcia, tam gdzie inni giną od ciosów, lub kul on brnie nieustraszenie do przodu, zabijając jednym ciosem. Litości... Czekałam tylko, aż w finalnej scenie zmiecie łokciem jakiegoś oprycha i prześpi się z Grace doprowadzając ją do setki orgazmów na minutę. Niestety nie doczekałam się, bo wróćmy do najważniejszego, czyli tajemnego znaku, który okazał się wielką ściemą. Cała książka to wielka ściema. Kusi okładką, zachęca fabułą. Piękna dziennikarka, uduchowiony zakonnik mieszkający w samotni, lodowce, pustynia, pościgi, wyścigi, bójki, zdrady, kłamstwa, pieniądze i śmierć. Wszystko i nic. Nie wiem jakim cudem doczytałam do końca, ale zdecydowanie odradzam. Będę się wystrzegać tego autora.

sobota, 30 lipca 2016

"Trucicielka i inne opowiadania" Éric-Emmanuel Schmitt

Tytułowa "Trucicielka" to opowieść o starszej, samotnej, skomplikowanej kobiecie. Oskarżona przez laty o zabójstwo trzech mężów, omijana na ulicy, budząca strach, albo zaciekawienie. Atrakcja małego miasteczka. Nikt do końca nie wiem czy została słusznie uniewinniona, czy zabiła wszystkich swoich mężów, czy tylko jednego. A może ta specyficzna staruszka jest niewinna? Na pewno wiedzie samotne, nudne życie z dala od ludzi. Wszystko zmienia się wraz z przybyciem nowego księdza. Marie namiętnie i chętnie chodzi do kościoła i spowiedzi. Opowiada szczegółowo o swoich mężach i morderstwach. Chce być najważniejsza, więc wkłada w swoje historie całe serce doprowadzając młodego duszpasterza niemal do obłędu. Czytelnik znów zastanawia się, czy te zbrodnie zdarzyły się na prawdę, czy kobieta nabiera nasz wszystkich uatrakcyjniając sobie swoje nudne życie...

"Była zachwycona. Miała władzę nad jego duszą i ciałem, całą noc przewracał się w łóżku, myśląc o niej. Ponieważ ona przez całą noc robiła to samo, można było prawie uznać, że spędzili ją razem."

"Powrót" to historia marynarza, który dowiaduje się o śmierci córki. Pracuje na pełnym morzu, natychmiastowy powrót nie jest więc możliwy. Mężczyzna jest zmuszony postać sam na sam ze swoim refleksjami, które są przerażające. Ojciec zastanawia się, którą spośród czterech córek kocha najmocniej, która byłaby najmniejszą stratą i której śmierć aż tak by nie bolała. Przemyślenia pozwalają poznać mu swoje uczucia i lęki, a zakończenie - dla mnie oczywiste; poznać jakim na prawdę jest draniem.

"Koncert Pamięci Anioła" opowiada o dwóch muzykach. Młodzzi, przystojni i uzdolnieni, mający całe życie przed sobą. Aż do czasu wypadku, podczas którego jeden z nich zostaje kaleką. Chris mógł temu zapobiec, ale wolał spierniczyć życie innego człowieka. I tak mężczyźni zamieniają się rolami. Żądny sławy i władzy Chris poświęca swoje życie innym ludziom, a delikatny, spokojny Axel staje się chłodnym, rozgoryczonym gnojkiem, który zrobi wszystko, aby się zemścić.

"Przez niego obiecujący artysta stał się paranoicznym, popędliwym, okrutnym tyranem bez skrupułów. Nieświadomie zrobił coś gorszego niż mord na niewinnym - zamordował niewinność. Jego ofiara stała się katem."

"Elizejska miłość" to opowieść o małżeństwie. Pewnie znasz takie pary, z pozoru idealne, poukładane i zakochane, tak naprawdę w ich związku istnieją zdrady, nienawiść i złość. On ma inne, ona straszy go ujawnieniem faktów mogących zaszkodzić karierze. Kres tym gierką kładzie choroba prezydentowej. Kobieta umiera, a po jej śmierci wychodzi książka. Czy to historia ich zakłamanego życia? A może nowinki, które przewrócą scenę polityczną do góry nogami? Nie, to zupełnie inna historia...

"Zobacz, z jaką aktorką żyjesz... Znam twoje podłości, ale się uśmiecham. Nudzę się, ale się uśmiecham. Jestem nieszczęśliwa, ale się uśmiecham. Nie znoszę cię, ale się do ciebie uśmiecham. Zdumiewające, prawda? Nie wyglądam ani na ofiarę, ani na kata. Doskonała gra, nie klaszczesz?"

Wszystkie opowiadania łączy Święta Rita - patronka spraw trudnych i niemożliwych. Pojawia się na obrazie, medalikach, czy jako patronka zakładu leczniczego. Sam autor opisuje właśnie kwestie trudne i beznadziejne: choroby, niepełnosprawność, miłość, zazdrość, samotność. W opowieściach królują ludzkie lęki, obsesje i smutki, ubrane w zwięzły i smakowity język. Schmitt to znawca ludzkiej duszy, a mądrość swą przelewa na papier umiejętnie i pięknie, bez zbędnych filozofii.

www.aros.pl


"Zamknięta książka jest niema: 
przemówi tylko wtedy, gdy zostanie otwarta. 

A użyty w niej język będzie językiem tego, 
kto się nad nią pochyla [...]"


piątek, 29 lipca 2016

"Zapach cedru" Ann-Marie MacDonald

 Jakub pracuje jako stroiciel fortepianów. Podczas pracy poznaje trzynastoletnią Materię i zakochuje się w niej. Śliczna Libanka odwzajemnia jego uczucie i ucieka z domu jednocześnie dając początek życiu pełnego smutku i bólu. Nie sprawdza się jako żona, co nie dziwi patrząc na jej młody wiek. Dziewczyna popada w depresję, całymi dniami snując się stromym brzegiem oceanu. Małżeństwo Piperów przeżywa wzloty i upadki. W końcu na świat przychodzi Katarzyna. Młoda matka nie czuje się dobrze w nowej roli. Ciężko o przypływ matczynej miłości Materii, za to Jakub świetnie sprawdza się w roli ojca. Całkowicie zakochany w swojej córce chodzi z nią na spacery, czyta książki i po prostu kocha. Katarzyna Piper wyrasta na piękną, utalentowaną dziewczynę i wyjeżdża do Nowego Jorku.

W międzyczasie rodzą się kolejne dzieci: Franciszka i Mercedes. Postaci barwne i ciekawe. Franciszka na chwilę zdobyła moją sympatię. Ta psotna, zbuntowana i szalona dziewczynka zaciekawiła, do czasu, gdy podrosła... Materia rodzi także Lilię, która umiera jako noworodek. Nagle spotykamy rodzącą i jednocześnie umierającą Katarzynę. Dziewczyna rodzi bliźnięta, Ambroży umiera, Lilia przeżywa. Cudem, po kąpieli w lodowatej rzece. Niestety kończy się też życie Materii... I tutaj historia się urywa, bo może ktoś zechce przeczytać i dowiedzieć się kto jest ojcem dzieci Katarzyny, dlaczego Franciszka tańczy w nocnym klubie, a Mercedes chce zrobić z Lili świętą...

Saga rodziny Piperów nie jest historią łatwą i przyjemną. To opowieść pełna bólu i... obrzydliwości. Niektóre wątki są tak niesmaczne, że byłam pewna, iż nie doczytam tej historii. Czekałam na jakieś optymistyczne zakończenie, ale...

"Nareszcie jesteśmy rodziną. Tatuś cierpi na uwiąd starczy, Franciszka jest wariatką, Lilia kaleką, a ja starą panną. Ale jesteśmy rodziną”.

Jeśli tak ma wyglądać rodzina, to ja dziękuję. Patologia goni patologię. Banda chorych zboczeńców, a to wszytko przez Jakuba Pipera. Dziewczynek było mi żal, nie dziwne, że nie wyrosły na nikogo normalnego... Zakończenie też do kitu, bardzo współczułam temu młodemu chłopakowi, który poznał krótką historię swojego pochodzenia. Pomijając nieliczne fragmenty tej opowieści, całość jest po prostu chora. Dziwi mnie rekomendacja Opry na okładce i wysokie noty tego świństwa. Ja odradzam

środa, 27 lipca 2016

"Ręka Mistrza" Stephen King

Edgar Freemantle zaczyna nowe życie. Po niefortunnym wypadku i rozwodzie przeprowadza się na malowniczą wyspę Duma Key. Bez ręki i w depresji, ale za to z nowo odkrytym talentem, którym jest malowanie. Początkowo maluje nadmorskie zachody słońca, potem jego prace stają się coraz bardziej różnorodne i niezwykłe. 

www.proszynski.pl

Edgar tworzy całkiem niezłe obrazy znajdując się w transie, który to stan poprzedza świąd amputowanej ręki. Malarz traci kontrolę nad swoją twórczością, maluje więcej i częściej czując dziwnego rodzaju przymus. Pół tysiąca stron gniewu, smutku i żalu, które powodują refleksje na temat niepowodzeń życiowych, kalectwa i straty. Po tym jak poznamy Edgara, jego byłą żonę i córkę przyjdzie pora na obrazy i jak dla mnie hit tej książki: mnóstwo nawiązań do Salvadora Dalego.

Kolejny pozytywny aspekt to cudowny klimat. Autor operuje cudownym językiem, snuje piękne gawędy, tutaj odnośnie morza, muszli i plaży. Od razu robi się cieplej, milej i przyjemniej...

Żeby nie było tak sielankowo to nadchodzi czas galerii i wielkiego niepokoju. To co dzieje się potem napawa lękiem i na długo pozostawia czytelnika w napięciu, oczywiście nie będę zdradzać fabuły, bo to jest książka, którą trzeba przeczytać. Powiem tylko, że makabryczne opisy topielców pobudzają wyobraźnię tak silnie, że można się troszkę bać.

King jak zawsze kolejne postaci wprowadza zręcznie i lekko, wzbudzając ciekawość czytelnika. Poza Edgarem poznajemy Wiermana, cudownego człowieka, który opiekuje się Elizabeth - niezwykłą staruszką bawiącą się kolekcją porcelanowych lalek. Jej pamięć poważnie szwankuje, ale bardzo dużo wie o tajemnicach wyspy. Bo Duma Key to nie jest dobra wyspa dla córek...

poniedziałek, 25 lipca 2016

"Córka rabina" Reva Mann

Revę poznajemy jako pobożną, skromną kobietę, która modli się i studiuje prawa Tory. Dziwne, przecież na okładce wygląda na taka wyzwoloną i zbuntowaną. Faktycznie tak było, dziewczyna wyzwoliła spod szponów ortodoksyjnej, żydowskiej wiary oddając się przyziemnym, cielesnym przyjemnościom, takim jak seks, jedzenie, narkotyki i alkohol. Jednak na dłuższą metę takie życie jest nie dla niej bezsensowne i puste. Kobieta zrywa z dniami wypełnionymi seksem i używkami. Postanawia powrócić do korzeni, chce wierzyć i praktykować tak, jak przystało na wzorową żydówkę. Zagłębiając tajniki wiary, udaje się do profesjonalnej swatki, która szuka jej męża. Postać swatki jest genialna! Reva jest optymistycznie nastawiona, w końcu nawróciła się, jest córką i wnuczką znanych rabinów. Niestety dowiaduje się od swatki, że jej przeszłość sprawia, że nie jest dobrą żoną dla każdego... Po nieudanych zainicjowanych spotkaniach w końcu trafia na uduchowionego Szymchę. Młodzi pobierają się. Reva nie może doczekać się wesela, jednakże uroczystość przynosi rozczarowanie. Najpierw psuje ją histeryczna matka Revy, potem świeżutki mężuś, który w noc poślubną nie ma ochoty na miłosne igraszki... Świeża małżonka jest załamana, ale w końcu udaje się jej zajść w ciążę. Ale to nie jest nudna opowiastka o nawróconej żydówce, która przez parę chwil pokazała rogi i potulnie wróciła do religijnego stadka. To historia kobiety szukającej miłości, akceptacji i sensu życia. Koniecznie trzeba ją przeczytać! Reva nieskromnie opisuje panujące w jej religii obyczaje, począwszy od koszerności jedzenia, kończywszy na seksie. U żydów to nie takie proste. Nie może w czasie okresu i jakiś czas po nim, a jak już można to należy odbyć specjalny obrzęd związany z różnymi zabiegami i kąpielą. Byłam przerażona i zafascynowana jednocześnie. Nie będę psuła wam przyjemności czytania, jeśli jeszcze nie znacie tej autobiografii to koniecznie polecam. Czułam się, jak podglądaczka, która zza firanki obserwuje życie Revy. Tak jak przypuszczałam kobieta nie wytrzymuje i znów przechodzi ze skrajności w skrajność znajdując sobie kochanka. Żal mi Revy i jej poszukiwań, tak bardzo marzyłam, żeby znalazła jakiś złoty środek pomiędzy ortodoksyjnym, żydowskim światem, a zwykłym, przyziemnym życiem. Ale dobrze wiemy, że to nie takie proste.... Reva też o tym wie:

"Czuję się rozdarta pomiędzy dwoma światami. Wiem, że nie ma dla mnie miejsca u boku żadnego z nich, ale chciałabym mieć i Symchę, i Joego: mogłabym zgłębiać swoją zmysłowość z Joem, a Symcha otwierałby przede mną niebiosa, bym mogła zobaczyć Boga. Chciałabym ich połączyć w jedną istotę, żeby ugasić nienasycone pożądanie i tego, i tamtego świata."



Książka jest mi bliska. Nie jestem żydówką, zostałam wychowana w wierze katolickiej. Byłam porządną, katolicką dziewczyną. A teraz?! ;)
Wierzę, ale do katoliczki mi bardzo daleko, jak mam wierzyć w coś z czym się nie zgadzam, jak praktykować, gdy wewnątrz rodzi się bunt, jak być blisko kościoła, skoro on zawsze skreśla takie osoby jak ja. Jak wierzyć w to wszystko czego mnie uczono, skoro rozsądek i intuicja podpowiada coś innego? Widziałam w Revie wiele z siebie, razem z nią płakałam, przeżywałam i żyłam. Osobista i wciągająca historia. Polecam

niedziela, 24 lipca 2016

"Talizman" Stephen King, Peter Straub

Jack ma tylko dwanaście lat, gdy dowiaduje się, że jego matka cierpi na poważną chorobę. Wydarzenie to okrasza nowe miejsce zamieszkania w opustoszałym New Hampshire. Przeprowadzka jest stresującym wydarzeniem, ale nie tak bardzo jak choroba matki. Chłopiec jest świadom faktu, że jego matka umiera i nie może nic z tym zrobić. Prawie nic. Snując się po opustoszałym miasteczku poznaje czarnoskórego mężczyznę, który opowiada mu o tajemniczej krainie.

Okazuje się, że wyprawa do tej krainy pomoże uratować Jackowi matkę. Chłopak za pomocą specjalnego napitku przenosi się do równoległego świata, pełnego złych ludzi ubranych w kaftany, żyjących drzew i magii. Wędrówka jest długa i niebezpieczna, a gdy robi się na prawdę gorąco Jack wraca do realnego świata i snuje się po Stanach Zjednoczonych. Mały chłopiec jeździ stopem i pracuje w spelunach narażając się na ataki pedofilii i agresywnych właścicieli barów. Oj te złe hotele i bary, nie było ani jednego normalnego budynku :P Miałam szczerze dość tych beczek z piwem i samochodów. Nudnawe opisy ciężkiej pracy chłopca i niebezpiecznych wypraw były chyba piane na siłę, żeby książka była dłuższa. Ciekawej zaczyna robić się od pojawienie się Wilka, którego Jacka zabiera z Terytoriów do Stanów Zjednoczonych. Potem jest coraz dziwniej, a wszystko zmierza to tytułowego talizmanu, który chłopiec w ostatniej części książki oczywiście zdobywa i.... I jednak warto przeczytać.

www.proszynski.pl

Powieść jest pełna uroczego gawędziarstwa Kinga, młodzieńczego świata, fantastyki w dość dobrym wydaniu, baśniowej atmosfery, niezwykłych zdarzeń i magii, aczkolwiek chwilami nudzi. Podchodziłam do niej trzy razy i zgodnie z zasadą do trzech razy sztuka, aż w końcu się udało. Chwilami chciałam ją odłożyć, ponieważ miałam poczucie zmarnowanego czasu. Pomyślałam, że podczas nudzenia się tą cegłą mogłabym przeczytać trzy inne. Gdzieś tam w połowie książka mnie wciągnęła, ale nie pochłonęła. To nie ta książka, dla której można zarwać noc.

sobota, 23 lipca 2016

"Ucząc psa czytać" Jonathan Carroll

Tony dostaje w prezencie zegarek z "sylwetką" wart prawie dziesięć tysięcy dolarów! Ale pal licho wartość materialną, liczy się, że otrzymuje wymarzony, nieosiągalny prezent, coś co miało być nigdy nie spełnionym snem. Ten kto zna twórczość Carrolla wie, że w jego książkach sny mieszają się z jawą, życie ze śmiercią, a absurd z prozą życia. Tak jest i tym razem. Okazuje się, że ten wymarzony zegarek jest prezentem od dziewczyny ze snów. Alice zjawia się przed biurem Toniego, gdzie siedzi na miejscu pasażera w nowiuteńkim porcshe. Tony jest pewien, że zna tę piękną kobietę, ale nie może sobie przypomnieć skąd. Wkrótce wszystko sobie przypomina, a to wszystko za sprawą kanapki z tuńczykiem, przywodzącej na myśl psa uczącego się czytać - Tuńczyka.

"Marzenia senne czasem nas uwodzą, a czasem torturują. Te najcudowniejsze potrafią niemal złamać serce, gdy po przebudzeniu się stwierdzamy, że wróciliśmy na stronę jawy. Mam na myśli te wyjątkowo rzadkie sny, których jednak wszyscy doświadczaliśmy - tak piękne, tak głębokie, pociągające albo idylliczne, że chcemy, aby trwały wieki, i jesteśmy boleśnie rozczarowani, kiedy te świetliste obrazy zaczynają zaczynają ulatywać z naszej zawodnej pamięci. Żadna romantyczna chwila na jawie nie może równać się z tą jedyną przechadzką po lesie, jaką odbyłeś we śnie, mając dziewiętnaście lat." 

www.matras.pl


Mieliście kiedyś takie sny? Takie po których żałujecie, że się obudziliście. Ja tak. Tony i Lena także. A kim jest Lena? Dlaczego musi malować portrety, aby ocalić komuś życie? Jak to się wszystko skończy i dlaczego tak ważnym elementem będzie otwieracz do konserw? Ze snu rzecz jasna. Przeczytaj! Zaufanym osobom pożyczę ;-)

"W każdym związku - na początku, w połowie, czy pod koniec - następuje taka chwila, w której wszystko zależy od jednego słowa albo zdania. Czasem jedno spojrzenie potrafi odbudować związek, lub zburzyć go raz na zawsze. Lena Schabort, która rzadko kiedy zapominała języka w gębie, zamarła nagle w obawie, aby nie palnąć jakiegoś głupstwa."

Lena. Więcej Leny, ile ma lat, jaki ma kolor oczu i bluzki. Więcej Tony'ego, nawet nie wiemy jak wygląda, nosi polo czy garnitur, ma łysinę czy loki, dlaczego postaci są tak mizernie opisane. W innych książkach Jonathana tak nie było i to moje jedyne zastrzeżenie. Za mało zarysowani bohaterowie i stanowczo za mało stron. Książeczka jest cienka, do przeczytania w godzinę. Poza tym cudowna!

poniedziałek, 4 lipca 2016

"Kobieta na krańcu świata " Martyna Wojciechowska

    Książka kobiety o kobietach, nie tylko dla kobiet. Opowiada historie ciekawe, fascynujące, wielokrotnie smutne. Każda z tych opowieści jest inna i pokazuje różne sposoby na życie. Niektóre kobiety żyją tak, a nie inaczej z wyboru, większość z konieczności, albo przymusu. Poznajemy intymne szczegóły ich barwnego życia opisane w sposób prosty, ciekawy, lekki, ale mądry. Bez osądów, krytyki, ale za to ze zrozumieniem i stonowaną wrażliwością. Za to podziwiam Martynę. Potrafi obiektywnie i mądrze przedstawić historie swoich bohaterek zarówno na ekranie, jak i w książce dając nam możliwość refleksji i oceny, chociaż ona nie jest tutaj celem. Autorka chce nam pokazać różnorodność i indywidualizm każdej z kobiet, fakt, że sposobów na życie może być tysiące i nie każdy pracuje w biurze, wracając po południu do swojego domu, obiadu, prania i telewizora. Wartościowa treść jest wzmocniona pięknymi fotografiami, które przenoszą nas w inny świat.

    Samej autorki chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Prezenterka telewizyjna, podróżniczka, autorka książek, ale także modelka i bizneswoman. Dla mnie kobieta cud. Mądra, silna, rozsądna, która czerpie z życia garściami. Często krytykowana: matka, a zasuwa po świecie, zamiast siedzieć w domu z córką i rysować. Podejrzewam, że jest świetną matką, ale kobieta rodząc dziecko nie staje się innym człowiekiem, nie porzuca swoich pasji i marzeń. Poza tym wiatru nie można powstrzymać.W jednym z wywiadów Wojciechowska opisywała organizację tych wyjazdów. Jej córka wyjeżdża razem z nią, a w zasadzie dzień prędzej. To Marysia wybiera się w podróż z dziadkami, czy tatą, a mama zostaje w domu. Potem obie wracają i spędzają razem czas.


www.styl.pl


    W tej książce możemy przeczytać historie różnorodne, począwszy od kobiety bokserki, poprzez opiekunkę słoni, po operacje plastyczne. Na mnie największe wrażenie wywarł reportaż, który opowiada o Carmen,  walczącej na ringu z mężczyznami w celach zarobkowych. Widziałam już tę niesprawiedliwą walkę w programie pod tym samym tytułem i byłam wstrząśnięta, czytając jeszcze bardziej. Tutaj poza obrazem zawarte są też dodatkowo cenne przemyślenia i emocje Martyny. Bardzo przeżyłam też historię porzuconych słoniątek, to w końcu moje ulubione zwierzęta.

"Słoń jest dla człowieka symbolem szczęścia. Człowiek dla słoni mógłby być symbolem nieszczęścia.
 Płaci, żeby mógł postawić na półce figurkę słonia z prawdziwej kości słoniowej. Oczywiście na szczęście..."

Ale jednak najważniejsi są tutaj ludzie. Kobiety silne, słabe, młode, stare, piękne, brzydkie, białe, czarne, biedne i bogate. Kolorowe ptaki. Niezwykłe. Polecam.

niedziela, 3 lipca 2016

"Hiszpańskie oczy" Maria Nurowska

   Ostrzegam przed wielkim smutkiem. To nie jest klastyczna historia matki i córki jakich wiele. To opowieść pełna bólu, głodu i chłodu. Anna głodowała z racji czasów w jakich żyła, Ewa głoduje z racji choroby jaka ją dotknęła. Anna cierpiała z powodu łagrów, gwałtu i biedy, Ewa cierpi z powodu matki. Chłód dotyczy przede wszystkim ich wzajemnych relacji. Jak to możliwe, żeby tak mocno zaakcentowane emocje, były jednocześnie tak zimne i chore. Dlaczego wielka miłość może wyrządzić krzywdę? Jak kochać, żeby nie szkodzić? Jak żyć, żeby być szczęśliwym? Takie pytania autorka zadaje, ale na nie nie odpowiada w tej niezwykłej książce.

   Powieść pisana jest bez porządku chronologicznego. Współczesne życie Anny, matki i babci przeplata się z jej wspomnieniami. A są to bolesne przeżycia. W wieku piętnastu lat dziewczyna zostaje zesłana na Syberię. Tam pracuje jako pomoc medyczna, tam też zakochuje się w żonatym lekarzu. Ale to nie on jest ojcem Ewy.

www.swiatksiazki.pl

   Ewa jest owocem gwałtu. Początkowe lata życia spędza w rosyjskim sierocińcu, odwiedzana przez matkę, która szuka tylko posiłku i możliwości ogrzania się...

"To, że za chwi­lę zo­ba­czę dziec­ko, było czymś naj­gor­szym w mo­jej no­wej sy­tu­acji. Być może nie pa­mię­ta­łam już tak do­brze po­przed­nie­go dnia; kie­dy kosz­mar mija, nie moż­na go so­bie wy­obra­zić. Po­ja­wi­ła się we mnie myśl o uciecz­ce, ale nie mia­łam tu ani płasz­cza, ani bu­tów. Drzwi otwo­rzy­ły się i ta sama ko­bie­ta wpro­wa­dzi­ła dziec­ko. Mia­ło dużą, nie­mal kwa­dra­to­wą gło­wę ogo­lo­ną do go­łej skó­ry, ta skó­ra była sina, tak samo sina była gór­na war­ga i ką­ci­ki ust. W trój­kąt­nej twa­rzy ze spi­cza­stym pod­bród­kiem umiesz­czo­ne były ogrom­ne, jak­by tra­wio­ne go­rącz­ką oczy. Hisz­pań­skie oczy – po­my­śla­łam ze zdzi­wie­niem. Po­my­śla­łam też, że to wszyst­ko to ja­kaś po­mył­ka."

   Anna nie czuje do dziecka miłości, brak jej instynktu macierzyńskiego, ale po czasie poczuwa coś na kształt odpowiedzialności. Żyją razem, między kolejnymi romansami Anny, kobiety pięknej i nieszczęśliwej. Ta postać ma dużo z Nurowskiej. Taka przedwojenna, dostojna uroda i sposób bycia. Bez wątpienia Anna ma w sobie coś z jej twórczyni. Aczkolwiek nie jest pisarką, tylko aktorką. I matką. Z czym sobie nie radzi za dobrze.

   Bardzo szybko Anna zostaje babcią. I w tym momencie dopiero dochodzi do głosu instynkt macierzyński. Antek jest przez babkę bardzo kochany i traktowany jak syn. Zresztą nie ma innego wyjścia. bo Ewa studiuje, bawi się i niszczy. Bierze leki, wymiotuje, nie jest. Potem je i wymiotuje. Bierze leki i mdleje. Wymiotuje i mdleje. Co jakiś czas wyczerpana trafia do szpitala. Cechuje ją kompletny brak odpowiedzialności: za siebie i syna. Pod względem finansowym, organizacyjnym i uczuciowym. Liczy i wie, że mama za nią wszystko załatwi, jednocześnie żywiąc pretensję w zbytnia ingerencję w jej życie. Tworzy się błędne koło, Ewa chce być samodzielna i uwolnić się od matki, ale sama nie daje sobie rady. A może to Anna ją osacza?

   Relacje matki i córki to temat niełatwy, ale tutaj gdzie początkiem jest obóz i gwałt musi być wyjątkowo trudno. Powieść nieprosta, nie tylko ze względu na tematykę, ale także z racji specyficznej, wielopłaszczyznowej narracji. Zakończenie dające do myślenia, nieoczywiste. Całość trudna, mocna, bardzo emocjonalna. Na pewno tej książki nie zapomnisz.

 https://www.youtube.com/watch?v=tqc3sq1N1DM

piątek, 1 lipca 2016

"Grecy umierają w domu" Hubert Klimko-Dobrzaniecki

   Przedziwna, dwutorowa powieść o rodzinie, miłości, tęsknocie, patriotyzmie, dojrzewaniu i poszukiwaniu siebie. Jeden wątek to piszący powieść Sakis, dorosły mężczyzna, a raczej chłopiec w ciele mężczyzny. Samotny, bezdzietny pisarz, który w trakcie tworzenia nie jada, lecz pali i pije kawę. Niby nikogo nie potrzebuje, ale wciąż czegoś mu brakuje, niby celowo się z nikim nie związał, ale chętnie odnajduje się w towarzystwie kobiet.

   Drugim torem jest opowieść o rodzinie widziana oczyma małego Sakisa. Rudowłosy, niski mężczyzna i cicha, pracowita matka. Grecy, którzy osiedlili się w Polsce i wsiąkają w jej kulturę, aczkolwiek nie do końca. Ten wątek początkowo mnie nudził, miałam dość Posejdona i jego durnych pomysłów, począwszy od poszukiwania cykad, kończąc na różnorakich pomysłach na biznes. Ale żal mi było tej biednej rodziny, która z racji wojny domowej przeniosła się ze słonecznej, pięknej Grecji do szarej, komunistycznej Polski. Sakisowie nie znają języka, toteż są postrzegani jako obcy, inni i dziwni. Ojciec Sakisa snuje opowieści o morskich wyprawach i tęskni za swoim krajem. Matka próbuje wiązać koniec z końcem robiąc wykwintne potrawy z niczego. Koniecznie należy przeczytać jakie dania jedli Sakisowie, ja nie zdradzę :)  Ale powiem Wam, że żal mi było chłopaka o greckim imieniu i urodzie, który żyje i uczy się w polskiej szkole, nie do końca wiedząc kim jest i w co wierzyć.

www.aros.pl

   Powieść pisana jest ciekawym językiem. Niezwykłe połączenie literatury i reportażu, powieści i poezji. Proste, szybkie dialogi, niesamowite rymowanki i ciekawe wyliczanki, chociaż motyw z damską torebką przesadzony i nudny. Ta powieść wciąga i zaciekawia, ale też powoduje, przynajmniej u mnie zatrzymywanie się na poszczególnych stronach. Czasem tak zachwycały mnie te słowne gierki, że musiałam przeczytać je dwu, albo trzykrotnie.

 "Spodnie jakieś? Chcę spodnie montana! E, tam montana, krzywi się. Dlaczego? Poznać barana po spodniach montana, mówi Tatul przejęty. Zerknij na leviski, lee, wranglery, a nie montany, synku mój miły, syneczku cacany. A mogę je wszystkie? Bierz wszystkie, bierz różne fasony, będziesz sobie zmieniał jak modniś szalony. To ja ogrodniczki dżinsowe chcę, Tato i sztruksy bordowe, szare leviski, lee jasne, dakoty brązowe." itd.


Napisalibyście tyle o spodniach? Z rymami? ;)

Finał. No cóż, grecka rodzina, greckie mity, grecka tragedia... Poza tym nigdzie nie znajdziecie papugi, która myśli, że jest cykadą
Zdecydowanie polecam. Nie jestem w stanie odpowiednio ubrać w słowa tej przecudnej książki, czekam więc na jakąś "lepszejszą" recenzję ;)