środa, 27 lipca 2016

"Ręka Mistrza" Stephen King

Edgar Freemantle zaczyna nowe życie. Po niefortunnym wypadku i rozwodzie przeprowadza się na malowniczą wyspę Duma Key. Bez ręki i w depresji, ale za to z nowo odkrytym talentem, którym jest malowanie. Początkowo maluje nadmorskie zachody słońca, potem jego prace stają się coraz bardziej różnorodne i niezwykłe. 

www.proszynski.pl

Edgar tworzy całkiem niezłe obrazy znajdując się w transie, który to stan poprzedza świąd amputowanej ręki. Malarz traci kontrolę nad swoją twórczością, maluje więcej i częściej czując dziwnego rodzaju przymus. Pół tysiąca stron gniewu, smutku i żalu, które powodują refleksje na temat niepowodzeń życiowych, kalectwa i straty. Po tym jak poznamy Edgara, jego byłą żonę i córkę przyjdzie pora na obrazy i jak dla mnie hit tej książki: mnóstwo nawiązań do Salvadora Dalego.

Kolejny pozytywny aspekt to cudowny klimat. Autor operuje cudownym językiem, snuje piękne gawędy, tutaj odnośnie morza, muszli i plaży. Od razu robi się cieplej, milej i przyjemniej...

Żeby nie było tak sielankowo to nadchodzi czas galerii i wielkiego niepokoju. To co dzieje się potem napawa lękiem i na długo pozostawia czytelnika w napięciu, oczywiście nie będę zdradzać fabuły, bo to jest książka, którą trzeba przeczytać. Powiem tylko, że makabryczne opisy topielców pobudzają wyobraźnię tak silnie, że można się troszkę bać.

King jak zawsze kolejne postaci wprowadza zręcznie i lekko, wzbudzając ciekawość czytelnika. Poza Edgarem poznajemy Wiermana, cudownego człowieka, który opiekuje się Elizabeth - niezwykłą staruszką bawiącą się kolekcją porcelanowych lalek. Jej pamięć poważnie szwankuje, ale bardzo dużo wie o tajemnicach wyspy. Bo Duma Key to nie jest dobra wyspa dla córek...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz