piątek, 29 lipca 2016

"Zapach cedru" Ann-Marie MacDonald

 Jakub pracuje jako stroiciel fortepianów. Podczas pracy poznaje trzynastoletnią Materię i zakochuje się w niej. Śliczna Libanka odwzajemnia jego uczucie i ucieka z domu jednocześnie dając początek życiu pełnego smutku i bólu. Nie sprawdza się jako żona, co nie dziwi patrząc na jej młody wiek. Dziewczyna popada w depresję, całymi dniami snując się stromym brzegiem oceanu. Małżeństwo Piperów przeżywa wzloty i upadki. W końcu na świat przychodzi Katarzyna. Młoda matka nie czuje się dobrze w nowej roli. Ciężko o przypływ matczynej miłości Materii, za to Jakub świetnie sprawdza się w roli ojca. Całkowicie zakochany w swojej córce chodzi z nią na spacery, czyta książki i po prostu kocha. Katarzyna Piper wyrasta na piękną, utalentowaną dziewczynę i wyjeżdża do Nowego Jorku.

W międzyczasie rodzą się kolejne dzieci: Franciszka i Mercedes. Postaci barwne i ciekawe. Franciszka na chwilę zdobyła moją sympatię. Ta psotna, zbuntowana i szalona dziewczynka zaciekawiła, do czasu, gdy podrosła... Materia rodzi także Lilię, która umiera jako noworodek. Nagle spotykamy rodzącą i jednocześnie umierającą Katarzynę. Dziewczyna rodzi bliźnięta, Ambroży umiera, Lilia przeżywa. Cudem, po kąpieli w lodowatej rzece. Niestety kończy się też życie Materii... I tutaj historia się urywa, bo może ktoś zechce przeczytać i dowiedzieć się kto jest ojcem dzieci Katarzyny, dlaczego Franciszka tańczy w nocnym klubie, a Mercedes chce zrobić z Lili świętą...

Saga rodziny Piperów nie jest historią łatwą i przyjemną. To opowieść pełna bólu i... obrzydliwości. Niektóre wątki są tak niesmaczne, że byłam pewna, iż nie doczytam tej historii. Czekałam na jakieś optymistyczne zakończenie, ale...

"Nareszcie jesteśmy rodziną. Tatuś cierpi na uwiąd starczy, Franciszka jest wariatką, Lilia kaleką, a ja starą panną. Ale jesteśmy rodziną”.

Jeśli tak ma wyglądać rodzina, to ja dziękuję. Patologia goni patologię. Banda chorych zboczeńców, a to wszytko przez Jakuba Pipera. Dziewczynek było mi żal, nie dziwne, że nie wyrosły na nikogo normalnego... Zakończenie też do kitu, bardzo współczułam temu młodemu chłopakowi, który poznał krótką historię swojego pochodzenia. Pomijając nieliczne fragmenty tej opowieści, całość jest po prostu chora. Dziwi mnie rekomendacja Opry na okładce i wysokie noty tego świństwa. Ja odradzam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz